Zaznacz stronę

Już za kilka dni zasiądziecie do wigilijnych stołów z rodziną, a tam szaleństwo….Pytacie mnie co ze świętami, co z Waszą wagą i pracą, którą wykonaliście. Zrozumiałe jest, że martwicie się czy nie zaprzepaścicie waszej pracy w te świąteczne dni. W wyniku czego stoicie przed dylematem: jeść czy nie jeść….ale jak nie jeść, to co, to jak przeżyć te święta?

Na co dzień jestem zwolenniczką trzymania swoich założeń, nie robienia odstępstw…jednakże przyjrzyjmy się temu z innej strony.

Święta, okres gdzie spotykacie się z rodziną, którą często spotykacie raz do roku. Przy suto zastawionym stole rozpoczną się różne tematy. Na wyciągnięcie ręki będziecie mieli pierogi z grzybami, bigos, kutię, ryby w każdej postaci, ciasta różnej maści…wystarczy wyciągnąć dłoń…ale zaraz, nie, przecież ja się teraz zdrowo żywię redukuję kilogramy, przecież nie mogę przytyć.  Opamiętacie się i być może nawet będziecie z siebie dumni, tylko co dalej….nałożycie sobie jakąś skromną porcję potrawy, którą uznacie za „najbezpieczniejszą” i odliczając czas do końca wieczoru, z mniejszym lub większym smutkiem w oczach będziecie odliczać minuty. Między czasie rodzina zauważy Waszą powściągliwość i dopiero się zacznie:

Co ty nie jesz? Nie smakuje Ci? Aaa odchudza się, no tak z kości na ości…a czy tobie na starość odbiło….można by pewnie wyliczać całą masę określeń, które przywoła rodzinna wyobraźnia.

Wy i tak już będziecie mieli dość, już te kilka dni przed i rozmyślania jak to będzie były trudne fizycznie i psychicznie. Teraz rodzina skierowała na was swoje oczy, nie pozostawiając na Was suchej nitki….DOŚĆ!

Staracie się każdego dnia, widzę to i doceniam, jesteście super, ale na BOGA i dla własnego zdrowia psychicznego….potraktujcie święta jak święta.

Zobaczmy:

Wiecie, że niczego nie musicie sobie odmawiać, cieszycie się na spotkanie z rodziną, kupujecie prezenty i planujecie drogę do rodzinnych miejsc. Na miejscu, przy stole zaczynacie rozmowy rodzinne, pytacie Ciocię o zdrowie, między czasie nakładacie sobie na talerz pierogi, bigos, makowiec…hmmmmm…..wieczór mija miło i w rodzinnym nastroju. Oczywiście wiecie już jakie są wasze cele, więc zamiast 30 pierogów zjecie 15, ale zjecie… Lepiej???

Do czego zmierzam??Żebyśmy się dobrze zrozumieli- Nie namawiam Was teraz do totalnego obżarstwa!!!

Chciałabym, żebyście zrozumieli, że równowaga w życiu jest tu najistotniejsza. Przedstawiłam Wam dwa scenariusze,  jak może być. Dla zdrowia psychicznego lepiej jest dać sobie dyspensę, popróbować specjałów. Więcej dobrego zrobicie jedząc chwaląc rodzinę za przygotowane posiłki, ciesząc swoje podniebienie produktami, których na co dzień nie spożywacie, nie wykluczając się z społeczeństwa jakim jest rodzina. Najtrudniejsze jest zrozumienie rodziny, ale na to nigdy nie możemy tak do końca liczyć, nie wszyscy muszą rozumieć, że trenujecie kolarstwo i jest to dla was ważne i macie swoje cele. Nie jest to złe, rodzina szanuje Wasze wybory, a Wy szanujecie starania rodziny. Możecie przecież zjeść i pierogi i bigos  i pozostałe potrawy, nie musicie od razu jeść 60 pierogów i 2 kg bigosu. Można pójść na kompromis, zjeść różne potrawy kontrolując tylko ich ilość. Odmawianie sobie wszystkiego skończy się smutkiem, przemyśleniami czy było warto i po co ja to robię.

Dlatego też, z okazji nadchodzących Świąt życzę Wam rozkoszy smakowych, niepowtarzalnych smaków i zapachów świątecznych potraw, rodzinnej atmosfery. Zarazem życzę Wam samych sukcesów w przyszłym roku, tysięcy przejechanych kilometrów i zdrowia!

I pamiętajcie, tłuszcz nie odkłada się w ciągu 24 h, a to co zjecie spalicie…już trener o to zadba 😉